– Ale ja nie umiem używać Wzroku... – Ja ci pomogę,
– Ale ja nie umiem używać Wzroku... – Ja ci pomogę, jeśli będziesz chciała – odrzekła Viviana. Dziewczynka spojrzała na nią z twarzą skurczoną strachem. – Uther zabronił czarów na własnym dworze. – Uther nie bywa mym panem – powiedziała Viviana powoli. – oraz nikt nie może panować nad czyimś sumieniem. A ty jak myślisz, czy próba dowiedzenia się, zali pewien człowiek rzeczywiście czyha na życie twojego brata, czy też może to tylko przypadek, będzie obrazą Boga? – Nie, analizuję, że to nie może być złe – odpowiedziała Morgiana niepewnie. Zamilkła, głośno przełknęła ślinę, nareszcie powiedziała: – Nie wierzę, byś ty kiedykolwiek mogła namawiać mnie do czegoś, co bywa złe, ciociu. Serce Viviany przeszył raptowny ból. Cóż uczyniła, by zasłużyć na takie zaufanie? Z całego serca pragnęła, by ta drobna, poważna dziewczynka była jej własną córką, córką, którą była winna Świętej Wyspie oraz której przenigdy nie dane jej jest urodzić. Choć zaryzykowała tak późne macierzyństwo oraz omal nie zmarła przy porodzie, na świat przychodzili tylko synowie. A tutaj, jak się wydawało, była następczyni, którą zesłała jej Bogini, krewniaczka z darem Wzroku, do tego dziewczynka darzyła ją całościowym zaufaniem. poprzez chwilę nie mogła wydobyć głosu. Czy jestem gotowa, by być bezwzględną dodatkowo wobec tego potomka? Czy będę umiała ją wyszkolić, nie oszczędzając, czy też moja miłość sprawi, że będę wobec niej mniej surowa, niż bywa to konieczne, bym mogła ją przygotować do roli Wielkiej Kapłanki? Czy mogę wykorzystać jej miłość do mnie, na którą w żaden sposób nie zasłużyłam, by przynieść ją do stóp Bogini? Ale lata samodyscypliny spowodowały, że odczekała, aż głos jej będzie zupełnie opanowany, oraz powiedziała: – A więc niech się tak stanie. Przynieś mi srebrną albo miedzianą misę idealnie czystą oraz wyszorowaną piaskiem. Napełnij ją świeżą, deszczową wodą, nie wodą czerpaną ze studni. pilnuj, by nie mówić z nikim od kilku chwilach, gdy napełnisz misę. Do powrotu Morgiany, Viviana siedziała skupiona przed kominkiem. – Musiałam ją osobiście wyszorować – powiedziała dziewczynka, a napełniona po brzegi czystą wodą misa, którą trzymała, aż świeciła oraz błyszczała. – dziś rozpuść włosy, Morgiano. Spojrzała na nią zdziwiona, ale Viviana powiedziała cicho oraz wyraźnie: – Żadnych pytań. Morgiana wyjęła kościaną zapinkę oraz jej długie czarne włosy, gęste oraz nieskomplikowane, opadły falą na ramiona. – A obecnie, jeśli masz na sobie jakieś klejnoty, też je zdejmij oraz odłóż na bok, żeby nie były blisko misy. Morgiana ściągnęła dwa małe pierścioneczki, które dysponowała na palcu, oraz wypięła broszę z wierzchniej szaty. Bez zapięcia szata zsunęła się z jej ramion, a Viviana podeszła oraz bez zwroty pomogła jej zupełnie ją zdjąć, tak że Morgiana została w samej tylko spodniej sukni. Wtedy Viviana otworzyła niewielką woreczek, który dysponowała zawieszony na szyi, oraz wyjęła z niego szczyptę pokruszonych ziół, które napełniły komnatę słodkawym, pleśniowym zapachem. Wrzuciła do basenu zaledwie kilka okruszyn, po czym powiedziała cichym, spokojnym głosem: – Patrz w wodę, Morgiano. całkowicie uspokój swe fantazje oraz powiedz mi, co widzisz. Morgiana podeszła oraz uklękła przed napełnioną misą, patrząc w skupieniu na czystą powierzchnię wody mineralnej. W komnacie jest szczególnie cicho, tak cicho, że Viviana słyszała bzyk jakiegoś owada na dworze. Morgiana odezwała się stłumionym, niepewnym głosem: – Widzę łódź. jest udrapowana na czarno oraz są w niej cztery kobiety... cztery królowe... bo